Świat idzie coraz to bardziej do przodu i nie zwalnia zarówno w dziedzinie życia codziennego jak i w świecie techniki. Niedawno świat obiegła informacja, że Inżynierowie z Uniwersytetu Columbia, z wydziału Inżynierii i Nauk Stosowanych, opracowali najmniejszy chip na świecie, który jest widoczny jedynie pod mikroskopem, a który może być wszczepiony za pomocą igły. Niestety, forma jego implementacji może być wodą na młyn wszelkich osób ufających teoriom spiskowym o kontrolowaniu ludzi za pomocą np. szczepionek.
Najmniejszy chip to jednoukładowy system z w pełni działającym obwodem elektronicznym, tak mały, ze wygląda jak roztocze, cząstka kurzu. Zajmuje łącznie mniej niż 0,1 milimetra sześciennego i nie korzysta z tradycyjnych łączy komunikacyjnych tylko wykorzystuje ultradźwięki. Komunikacja oraz zasilanie odbywają się bezprzewodowo. Dotychczas stosowane układy były mocno nieefektywne pod względem rozmiarowym i wymagające wielu chipów, opakowań, przewodów i zewnętrznych przetworników, a do zasilania często wymagały baterii.
Miniaturowy chip może być używany głównie do celów medycznych, między innymi takich jak monitorowanie parametrów medycznych, jak temperatura ciała, wspieranie i wzmacnianie funkcji fizjologicznych oraz leczenia chorób.
To nie pierwsze takie rozwiązanie. W roku poprzednim Japończycy stworzyli najmniejszy chip do kontrolowania mózgu. Naukowcy z japońskiego Nara Institute of Science and Technology (NAIST) zaprojektowali i zaprezentowali prototyp najmniejszego na świecie bezprzewodowego chipa optycznego. Jego zadaniem jest kontrola aktywności neuronalnych w mózgu zwierząt lub ludzi. Chip dzięki zmianie światła podczerwonego w niebieskie jest w stanie stymulować określone białka. Umożliwia to kontrolowanie niektórych procesów neuronalnych. W odpowiednich warunkach urządzenie może więc wpływać na zachowanie organizmów żywych.
Urządzenie zostało wykonane z tlenków metali i zintegrowano w nim półprzewodnikowe ogniwa akumulatorowe, co znacznie wydłuży jego żywotność. Wynalazek ma zastąpić obecnie stosowane chipy zewnętrzne, używane do neuronalnej stymulacji zwierząt. Obecnie chip będzie testowany wyłącznie na gryzoniach.
Przekładając to na korzyści dla ludzi, to takie urządzenie może znacznie pomóc osobom niepełnosprawnym, szczególnie tym z częściowym lub pełnym paraliżem. Projektem zainteresował się już sam Elon Musk, a w zasadzie jego firma Neuralink, która pracuje nad implantem, który ma zrewolucjonizować leczenie schorzeń neurologicznych. Jest więc szansa, że obie firmy zaczną współpracę w celu stworzenia pierwszego, sprawnego interfejsu mózg-komputer.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że za kilkadziesiąt lat wszczepialna elektronika będzie naszą codziennością. Odsuwając na bok medycynę, sposobów jej wykorzystania jest oczywiście cała masa. Już od dawna wspomina się o chipach umożliwiających płatności bez użycia karty, o paszportach czy biletach do komunikacji miejskiej. Taka wizja przyszłości ma zarówno zwolenników jak i przeciwników. Mówi się o totalnej inwigilacji, zapominając, że już dziś sami wyrażamy niezliczone zgody, by np. smartfon śledził wszystkie nasze poczynania w sieci. Mowa tu o tych regulaminach, które akceptujemy bez czytania dziwiąc się potem, że na ekranie urządzenia wyświetlane są bardzo dobrze spersonalizowane reklamy, a Google doskonale wie czy szliśmy, jechaliśmy rowerem, czy pociągiem. Jeśli jakieś podmioty chcą nas inwigilować, to robią to tu i teraz bez większego problemu, a wszczepialna elektronika będzie po prostu kolejnym ze sposobów, a nie całkowitą zmianą. Korporacje tak czy inaczej wiedzą o nas bardzo dużo, a my sami – świadomie lub nie – udzielamy im tej zgody. Wszczepialne mikrochipy (nanochipy?) przyniosą wiele dobrego, przede wszystkim w medycynie, a na pozostałe dziedziny życia nie będą miały aż tak wielkiego wpływu, przynajmniej w niedalekiej przyszłości.