„Wielka szkoła fascynujących wyzwań.” Rozmowa z dr Urszulą Gągałą

15 lipca 2024
Udostępnij:

Dr Urszula Gągała, rzecznik patentowy, specjalizuje się w obszarze własności przemysłowej. Odpowiada m.in. za badania czystości patentowej, weryfikuje tłumaczenia opisów patentowych oraz przygotowuje pisma formalne do UPRP i EPO. Zajmuje się także tłumaczeniem patentów europejskich z dziedziny biologii, biotechnologii i farmacji z języka angielskiego na polski.

Jak to jest mieszkać w samym sercu lasu?

Mieszkając w tak bliskiej okolicy przyrody nie chcesz a nawet nie jesteś w stanie się od niej odciąć, ponieważ ona sama wchodzi do domu. 😊 Wchodzi na taras, pod dachem mamy z obydwu stron gniazda. Z jednej strony są sikorki, a z drugiej chyba rudziki.
Można obserwować jak ten tata lata i przynosi pokarm, podaje w dziobek mamie, a ona karmi małe. W zasadzie wszędzie mamy ptasie gniazda, pod wiatą jest gniazdo, pod domem są gniazda, mamy też rodzinę wiewiórek, które nam wyjadają wszystkie orzechy. Już teraz się wycwaniły i nawet te zielone z ogonkami zabierają i obskubują je sobie na uboczu. Są też oczywiście sarny i inna zwierzyna, wszystko podchodzi blisko.

Mamy też w lesie wilki, ale podobno na razie jest to mała wataha. Jeszcze ich na szczęście nie widziałam, bo bliskiego spotkania z wilkami raczej bym nie chciała.

Czy jako biolożka, prowadzisz obserwacje przyrodnicze?

Tak, bo nie da się odciąć od swojej bazowej profesji, niemniej jestem biologiem laboratoryjnym, typowo. Na studiach byłam na specjalności: biologia z diagnostyką medyczną, w związku z czym koledzy, którzy byli na kierunkach przyrodniczych np. ornitologicznych i jeździli w teren, śmiali się z nas, że my nie jesteśmy biologami, bo siedzimy tylko w laboratorium, więc nic nie wiemy. 😉


Zamieszkałaś w lesie z powodu męża, który jest leśniczym?

Tak, jest leśniczym i bardzo lubi swój zawód i pracę w terenie otwartym. Wielu ludziom praca leśniczego kojarzy się jedynie z pozyskiwaniem drewna, a to wcale tak nie wygląda. Od kilku już lat obserwuję pracę leśników, która polega również na sadzeniu młodych drzew, pielęgnacji, dbaniu o tereny leśne, które mają pod swoją opieką i widzę jak wiele czasu to zajmuje oraz jak niesprawiedliwie ich praca jest oceniana, głównie przez media. Przedstawiana jest zazwyczaj jedna strona, tylko wycinka. Tymczasem Lasy Państwowe funkcjonują od ponad 100 lat, drzewa są odradzane, są zasadzane na nowo i pielęgnowane. Dba się o nie i o cały las, żeby funkcjonował i wyglądał dobrze, dbając przy tym o leśne zwierzęta, bo to przecież ich dom. Oczywiście usuwa się także te drzewa, które są zagrożeniem np. przy drogach, to też jest jedną z głównych ról leśniczego.

Przejdźmy z lasu, do laboratorium. 😊 Opowiedz proszę o mikrobiologii, to jest temat, który Cię zafascynował, napisałaś o tym doktorat.

Tak się składa, że moja droga do osiągania kolejnych etapów rozwoju czy naukowego czy zawodowego zawsze jest okrężna. W liceum chodziłam do klasy humanistycznej, więc miałam dużo lekcji historii, polskiego, pisania wypracowań, jeździliśmy często do teatrów i do muzeów… Biologia nie była dla mnie kluczowa w tamtym momencie, ale zawsze jednak mnie fascynowała. Dosyć niespodziewanie podjęłam decyzję, że zdaje maturę z biologii. Było to dość zaskakujące dla nauczycieli. No, ale jak się człowiek uprze… to przecież nic go nie powstrzyma. 😉 W związku z tym zdawałam biologię, czego konsekwencją była chęć kontynuowania nauki. Początkowo poszłam w kierunku architektury krajobrazu, chciałam dostać się na SGGW w Warszawie, ale za pierwszym razem mi nie wyszło. Zdałam na biologię, którą skończyłam na Akademii Podlaskiej w Siedlcach, która teraz funkcjonuje już  jako Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy.

Chciałam dalej się rozwijać i uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie kontynuacja nauki i napisanie doktoratu. W tym przypadku też nie było lekko, nie od razu wszystko mi się udało. Ambitnie chciałam dostać się do Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, znalazłam panią profesor, która zechciała być moim przyszłym promotorem i postanowiłam startować do jej zespołu.

Sytuacja wyglądała tak, możliwości które miała moje moja uczelnia (finansowanie etc.) do tego na co mogli pozwolić sobie studenci z Warszawy, to było niebo a ziemia. W związku z tym moja praca magisterska była znacznie skromniejsza od prac innych kandydatów. No, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, startujesz z tym co masz. Ostatecznie, niestety nie dostałam się na ten doktorat. Miejsce to otrzymała inna dziewczyna, która pisała pracę magisterską u tej pani profesor.

To doświadczenie okazało się mimo wszystko nie tylko cenne, ale i pomocne, ponieważ po niedługim czasie odezwała się do mnie inna pani profesor, która tworzyła nowy zespół na SGGW i szukała doktoranta, który miał wykonywać część prac na uczelni. Okazało się, że też pracowała w Instytucie PAN, więc obie panie się znały i zostałam polecona na to stanowisko. Spotkałyśmy się i zostałam przyjęta. W ten sposób rozpoczęła się moja przygoda z bakteriofogami, o których wiedziałam na dzień dobry tylko tyle, że są wirusami bakterii. Natomiast teraz mogę powiedzieć, że fascynacja nimi będzie mi towarzyszyć do końca życia. Praca w tym projekcie była bardzo ciekawa, bakteriofagi mają masę zastosowań. Na przykład mogą pełnić funkcję leczniczą. I tu mamy czym się pochwalić, ponieważ w Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej im. Ludwika Hirszfelda we Wrocławiu w 2005r powstał specjalny Ośrodek Terapii Fagowej, który prowadzi eksperymentalną terapię fagową i wykorzystuje  bakteriofagi do leczenia zakażeń i chorób bakteryjnych wywoływanych przez bakterie które nabyły oporność na dostępne na rynku antybiotyki i na ten moment nie ma skutecznych metod leczenia takich zakażeń w medycynie konwencjonalnej, więc to jest po prostu niesamowite.

Czy dobrze zrozumiałam? Leczenie wirusami?

Tak, dokładnie.

Nie słyszałam o takiej metodzie, brzmi jak sprzeczność.

To są wirusy bakteryjne, nie infekują komórek eukariotycznych czyli komórek organizmu ludzkiego i są bezpieczne, po odpowiednim oczyszczeniu do stosowania u ludzi i zwierząt. Robi się z nich specjalne koktajle fagowe, które podaje się na przykład na rany wywołane gronkowcem złocistym(Staphylococcus aureus), który często jest wielolekooporny i wywołuje niegojące się rany. Wtedy można właśnie podawać taki preparat na skórę i te rany po prostu się goją dzięki temu, że fagi niszczą ten konkretny gatunek bakterii.

Czyli, te wirusy niszczą bakterie, które wywołują stan chorobowy?

Tak. Konkretne fagi infekują  jedynie bakterie przeciwko którym są skierowane, bo fagi są specyficzne w stosunku do infekowanych bakterii i dzięki temu nie niszczą naturalnego mikrobiomu organizmu, w przeciwieństwie do antybiotyków, które niszczą wszystko, bo nie są wybiórcze. Natomiast koktajl fagowy może być sporządzony w taki sposób, że zastosujemy mieszankę na przykład 3 czy 4 fagów, które będą niszczyły tylko konkretne patogenne bakterie. A cała reszta nie będzie przez nie atakowana. Jest to terapia celowana

Leki szyte na miarę.

Tak.

Czy to jest nowa metoda?

Nie, badania i pierwsze zastosowania terapii fagowej siegają  początku XX wieku, ale na przykład dopiero w czasie wojny, w 1940r były wykonane pierwsze zdjęcia fagów. To było niesamowite, czytałam historię tych odkryć, jak Frederick Twort jako pierwszy w 1915r. zaobserwował lityczną aktywność fagów, a dwa lata później Félix d`Hérelle określił ich wirusową naturę. Fagi można zobaczyć tylko pod mikroskopem elektronowym w bardzo dużym powiększeniu rzędu 40-200 tys razy, więc na początku prac nikt z badaczy nie miał pojęcia, jak fagi wyglądają aż do czasu wynalezienia mikroskopu elektronowego.
Pamiętam taką wzruszającą historię, że niedługo przed śmiercią dotarło do Felixa d’Herelle to pierwsze zdjęcie bakteriofagów. Sam fakt, że mógł zobaczyć to, co badał przez całe życie, jest niezwykły.

Niesamowite.

To prawda. Badanie zastosowań bakteriofagów też jest niezwykłe. Gdy jeździłam na konferencje naukowe, zawsze najciekawsze były te wykłady, które dotyczyły konkretnych zastosowań. I pamiętam jak jeden pan profesor opowiadał w czasie przerwy lunchowej, jak wyleczył swojego kota. Kot miał nawracającą infekcję ucha, z którą nie radziły sobie leki weterynaryjne. Profesor w końcu się zdenerwował, zrobił wymaz, żeby wyizolować bakterię odpowiedzialną za tą infekcję, przyrządził odpowiedni tzw. koktajl fagowy, wstrzyknął kotu do ucha kilka razy i go wyleczył. 😊

A co skłoniło Cię do podjęcia pracy w kancelarii patentowej?

O istnieniu zawodu rzecznika patentowego i funkcjonowaniu takich kancelarii jak nasza nie wiedziałam zbyt wiele, szczegółów dowiedziałam się od Kasi Jarmoszewicz. Jak zaczęła pracę w kancelarii, to między innymi robiła tłumaczenia patentów. Zainteresowałam się tym, spytałam, czy mogłabym spróbować. I zaczęłam robić tłumaczenia. Przy pensji doktoranta, to był naprawdę duży zastrzyk finansowy.

Dopytywałam Kasię, czym ona, również biolog właściwie się tu zajmuje, co tak naprawdę robi? Wydawało mi się, że tak się nie da… Praca na uczelni czy w Instytucie to jest ciągłe bieganie, nastawiasz hodowlę bakteryjną na noc, rano są emocje, bo wyrosło albo nie wyrosło, udało się, nie udało… Robisz przez tydzień eksperyment, a w piątek okazuje się, że wszystko trzeba powtórzyć, bo nie ma oczekiwanego wyniku… Do tego zajęcia ze studentami, do których też trzeba się przygotować, bo to odpowiedzialne zadanie. Ciągle życie na krawędzi. 😉 Tak więc myślałam, że taka praca za biurkiem w kancelarii, to jest nuda, nic się nie dzieje, zero emocji. 😉

Po jakimś czasie okazało się jednak, że moja droga rozwoju na uczelni dobiega końca i niewiele więcej byłam w stanie zrobić. Zaczęłam poszukiwać nowych wyzwań i akurat tak się złożyło, że w tym samym czasie poszukiwano osoby do pracy w kancelarii. Kasia mi powiedziała – Ula, słuchaj, u nas będą szukać osoby, bo zwolniło się miejsce, potrzebujemy biologa. Może chciałabyś aplikować? Myślałam dłuższą chwilę, aż w końcu stwierdziłam, że może to będzie ciekawe. Poszłam na rozmowę, aby zobaczyć jak to wygląda i czy mi się podoba.

Rozmowa była bardzo fajna i poczułam, że może to będzie to. Może wytrwam po te 8 godzin przed komputerem i wcale nie będzie strasznie. To w zasadzie to była jedyna rzecz której się bałam, nigdy wcześniej takiej pracy nie miałam.

Okazało się, że jest naprawdę ciekawie i że ani wyzwań ani emocji mi nie brakuje a nawet czasami potrafi być ich nadmiar. Jest dobra atmosfera. To była dla mnie ogromna odmiana. Po raz pierwszy poczułam, że można przyjść do pracy i psychicznie odpoczywać, wiedząc, że ma się tak wspierający zespół. Ja jako osoba, która przeszła zupełnie z zewnątrz i nie miała pojęcia o wielu kwestiach, miałam mnóstwo naprawdę żenujących pytań, a nigdy nie spotkałam się ze strony żadnej z osób z odpowiedzią: „nie wiem / nie mam czasu / nie obchodzi mnie / mam swoje zajęcia”. Teraz wiedząc jak wygląda nasza praca, wiem, że tego czasu często jest mało, są deadline’y, czasem coś po prostu trzeba zrobić na wczoraj lub trzech klientów na raz potrzebuję czegoś na już. Mimo wszystko nigdy nikt mi nie dał odczuć, że zawracam głowę i to o co pytam jest nieważne. To jest wielki plus naszej kancelarii, tutaj po prostu wszyscy traktujemy się życzliwie i jest to norma. Tak to odczuwam.

Wysoka kultura pracy. Też tego tu doświadczyłam na początku i bardzo mnie to zauroczyło. W ludziach którzy tu pracują duża odpowiedzialność i dojrzałość. To są niezwykle pożądane cechy w zmaganiach z zawodową codziennością.

Tak.

Zaczynałaś jako specjalistka, potem zostałaś aplikantką, domyślam się, że to naturalny efekt Twojej pracy w kancelarii i chęci rozwoju zawodowego?

Dokładnie tak. Kolejnym naturalnym efektem mojej pracy i godzin spędzonych na nauce było zdanie egzaminu zawodowego i zostanie rzecznikiem patentowym. Mogę się cieszyć uprawnieniami od początku lipca, więc to świeża sprawa.

A kto był Twoim Patronem w czasie aplikacji?

Aplikację rozpoczęłam ponad 3 lata temu, a moim Patronem w naturalny sposób został mój ówczesny przełożony, czyli Piotrek Godlewski i był nim do końca aplikacji.

Natomiast na ostatnim etapie naprawdę bardzo pomogła mi moja obecna szefowa Oliwia Czarnocka. Często spotykała się ze mną, gdy przygotowywałam się do egzaminów, w zasadzie po godzinach swojej pracy i omawiałyśmy opisy i zastrzeżenia, które przygotowywałam. Służyła mi radą i naprawdę wiele jej zawdzięczam.
Na tym ostatnim etapie przygotowań do egzaminu miałam też spotkania z Panią Dorotą, która czytała moje pisma procesowe i dzieliła się ze mną radami oraz wiedzą. A tych pism naprodukowałam w krótkim czasie dużo, więc przy swoim kalendarzu spotkań i obowiązków na pewno było to dodatkowym dużym obciążeniem dla Pani Doroty.
Taka konsultacja jest bardzo cenna, bo mogłabym napisać i 10 pism, ale jak nie mam informacji zwrotnej, na temat tego czy idę w dobrym kierunku, czy powołuje się na dobre artykuły przy opinii, skardze czy pozwie, to niewiele to da.

To działo się w minionym roku?

Rok 2023 był bardzo intensywny, na co dzień jest dużo pracy, a dodatkowo wszyscy w zespole patentowym przeszliśmy ostatnio przez wielką szkołę wyzwań, szczególnie w dziale BioChemPharma. Jednak ten ostatni rok w konsekwencji dał nam wszystkim bardzo dużo pozytywów, jeżeli chodzi o nasz poziom wiedzy oraz doświadczenia.

To prawda. Były spore zmiany kadrowe.

No i daliśmy radę.

I jeszcze zdobyliście nagrodę Firm Of The Year w międzynarodowym ranking IP Stars!

Grunt to dobry, zgrany zespół. Bardzo się wspieramy i konsultujemy ze sobą dużo rzeczy. Jak jedna osoba czegoś nie wie, to druga jej podpowie. To jest właśnie największym plusem pracy w dużej kancelarii, mamy tu różne zespoły, z których każdy specjalizuje się w innych dziedzinach. Zawsze możemy się skonsultować np. z prawnikami, gdy nie jesteśmy czegoś pewni. Gdy człowiek pracuje sam jest zdany tylko na siebie, ma co prawda znajomych wśród innych rzeczników, ale jednak praca w grupie ludzi, to jest coś co zawsze ceniłam. Może dlatego, że jako naukowiec pracowałam w zespołach, więc mam dużo pozytywnych doświadczeń z tym związanych.

Gdzieś tam na stykach między mózgami zdarza się magia…

Tak, i to jest ta przewaga ludzi nad sztuczną inteligencją.

Dokładnie ta „nieuchwytna iskra, której AI nie będzie miało”. O tym mówiła Asia Janoszek w swoim wywiadzie.

Dokładnie.

Czy mogłabyś opowiedzieć o jakieś ciekawej współpracy, której miałaś okazję doświadczyć w JWP?

Bardzo dobrze wspominam współpracę z FamicordTx sp z o.o. Zrobiłam dla nich kilka raportów i to była praca pełna wyzwań. Zdarzały się sytuacje w których pojawiało się zadanie do wykonania na już, w dodatku w przypadku tego klienta raporty były bardzo wymagające, trzeba było przejrzeć bardzo dużo dokumentów.
Pamiętam, że miałam taką fajną rozmowę z klientem, pan Tomasz był już na lotnisku, leciał na spotkanie z inwestorem i powiedział do mnie – Pani Ulo, ja potrzebuję tego na już. Odpowiedziałam – Dobrze, już prawie kończę raport ile pan będzie leciał? 3 godziny czy 2? Okazało się, ze potrzebuje raportu za 2 godziny. Dobrze to za 2 godziny będzie Pan miał to na mailu.
I zaczęło się ściganie z samolotem, aby klient mógł się zapoznać z dokumentami, zanim spotka się z inwestorem. Wspominam to jako fajną, chociaż bardzo stresującą przygodę. Poza tym mam wrażenie, że takie ludzkie sytuacje, gdy poznajemy klientów, rozmawiamy z nimi, zbliżają nas i ta współpraca osiąga inny poziom. To nie jest anonimowy człowiek, tylko po prostu osoba, do której można zadzwonić i porozmawiać na bieżąco o tym, w którą stronę idzie nasza sprawa, zanim mamy gotowy raport. Zrozumienie z obydwu stron, zawsze prowadzi nas do dobrych rezultatów.

Co lubisz robić w wolnym czasie?

Wolny czas. Co to takiego…? 😉 Muszę ten czas dla siebie na nowo odzyskać, bo mam 5 letnią córkę, która jest bardzo absorbująca. Pewnie dlatego, że nie ma rodzeństwa i nie ma się z kim bawić, więc mama jest towarzyszem zabaw.
Kiedyś w ramach relaksu bardzo dużo malowałam. Uwielbiam malować, rysować też, ale farby olejne bardziej do mnie przemawiają. Muszę do tego wrócić. W domu mamy kilka obrazów mojego autorstwa, natomiast dawno już nic nie namalowałam i bardzo mi tego brakuje. Chyba zacznę stawiać po prostu jedną sztalugę obok drugiej i Natalia będzie malować swój obraz, a ja swój. Może jakoś to nam się uda, przynajmniej dopóki do mojego obrazu nie będzie przykładać swojego pędzla.

Lubię też wycieczki rowerowe, kiedyś dużo jeździliśmy ze znajomymi rowerami w dłuższe trasy, nawet kilkudniowe. Teraz robimy sobie raczej krótsze wycieczki po okolicy lub jedziemy na działkę, która jest jeszcze bardziej w lesie niż nasz obecny dom.
Oczywiście lubię też czytać ciekawe książki i ostatnio układamy dużo klocków Lego, to też jest fajne.

A jakie masz marzenie, które czeka na spełnienie?

No na pewno jakaś dłuższa podróż. Marzy mi się wyjazd na jakąś egzotyczną wyspę, gdzie będzie niemal biały piasek i totalnie przejrzysta woda. To jest taka rzecz do zrobienia na przyszłość, bo to jest realne.

Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie dokładnie to będzie, pewnie wolałabym, żeby to nie był jakiś taki bardzo długi lot. Najlepiej gdyby ktoś wynalazł sposób, żeby się teleportować z miejsca na miejsce, bo nie lubię tracić czasu na podróż, ale jeszcze takich wynalazków nie mamy w urzędzie.

Podróże nad polskie morze czy w góry, to jest na razie nasz maksymalny dystans na podróż samochodem, bo i tak córka marudzi, że jest za długo. Ale kocham polskie morze, zwykle jeździmy do Dębek, tam plaża jest po prostu cudna. Pamiętam jak kiedyś poleciałam z koleżanką do Włoch i okazało się, że tamtejsza plaża nie jest tak ładna, nie ma drobnego piasku, raczej takie grube ziarnka- co za rozczarowanie. Powiedziałam – Anka, wracamy do Polski, bo tam jest ładniej. Same Włochy oczywiście mnie bardzo urzekły, natomiast plaża była rozczarowująca. Niestety.

Też takie opinie słyszałam. Włochy nie słynął z pięknych plaż mimo, że mają tak dużo wybrzeża.

No właśnie.

Ja lubię takie malutkie plaże, kamieniste i dzikie, takie lekko prywatne. 😉

Ja też. Stąd też moja absencja w miastach. Przeprowadziłam się na koniec świata, ale naprawdę mi tu dobrze. Lubię ludzi, lubię współpracę z ludźmi, natomiast cenię sobie bardzo prywatność i spokój. Mamy tutaj wspaniałych sąsiadów, z którymi mamy bardzo dobre relacje i pomagamy sobie nawzajem i na dzień dzisiejszy wystarcza mi taka grupa ludzi jaka tu jest, a jak potrzebuję się z kimś spotkać, to dojazd do Warszawy nie jest zły. Zawsze mogę wsiąść w pociąg czy pojechać samochodem, a odkąd zrobili autostradę, aż na Ursynów to jedzie się ekspresowo.

Po której stronie Warszawy mieszkasz?

Po wschodniej. Zawsze bardziej mnie ciągnęło na wschód Polski. Wiem, że zachód jest bogatszy i bardziej promowany. Natomiast Podlasie i wschód Polski mają szczególne miejsce w moim sercu.

Dziękuję za rozmowę 😊

Warszawa

JWP Rzecznicy Patentowi
ul. Mińska 75
03-828 Warszawa
Polska
T: 22 436 05 07
E: info@jwp.pl

NIP: 526 011 18 68
REGON: 010532597
KRS: 0000717985

Gdańsk

JWP Rzecznicy Patentowi
Budynek HAXO
ul. Strzelecka 7B
80-803 Gdańsk
Polska
T: 58 511 05 00
E: gdansk@jwp.pl

Kraków

JWP Rzecznicy Patentowi
ul. Kamieńskiego 47
30-644 Kraków
Polska
T: 12 655 55 59
E: krakow@jwp.pl

Wrocław

JWP Rzecznicy Patentowi
WPT Budynek Alfa
ul. Klecińska 123
54-413 Wrocław
Polska
T: 71 342 50 53
E: wroclaw@jwp.pl