Jesteś adwokatem, rzecznikiem patentowym, sędzią, działasz w różnych organizacjach, jesteś także wspólnikiem jednej z wiodących kancelarii patentowych. JWP działa w ponad 100 jurysdykcjach. Na początek chciałabym zapytać skąd pomysł na taką karierę? Czy ktoś Tobą pokierował?
Już w podstawówce miałem wstępne plany, że pójdę na prawo. 😊
Najpierw skończyłem studia licencjackie w Anglii. Po powrocie, będąc na 5 roku studiów na Uniwersytecie Warszawskim, nieco przypadkowo, udało mi się zdobyć pierwszą pracę w kancelarii specjalizującej się w prawie własności intelektualnej. Zadzwonił do mnie mój kolega z liceum i studiów i powiedział, że szukają pracownika, więc poszedłem na to spotkanie. Miałem wtedy za sobą półroczny kurs specjalizacyjny z profesor Krystyną Szczepanowską Kozłowską, także wiedziałem, że jest to bardzo fajna dziedzina prawa, ale nie myślałem wtedy jeszcze o tym, jako o swojej przyszłości. Dopiero rozpoczęcie pracy sprawiło, że mocniej się zaangażowałem w tę dziedzinę prawa. Po obronie pracy magisterskiej p.t. „Kolor jako znak towarowy”, za którą dostałem nagrodę w konkursie Urzędu Patentowego, byłem już pewien, że chcę się związać zawodowo z tą dziedziną prawa. Byłem przy tym jeszcze młody, chciałem zdobywać doświadczenie, poznawać ciekawych ludzi i poszerzać horyzonty. Stąd pomysł na przerwy w pracy w kancelarii. Najpierw pojechałem na staż do Hagi do oddziału Europejskiego Urzędu Patentowego, potem wróciłem do pracy w poprzedniej kancelarii i po jakimś czasie wyjechałem znowu za granicę – tym razem do Alicante na staż do Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej. Byłem w tamtym czasie już na aplikacjach – adwokackiej i rzecznikowskiej, ale byłem przekonany, że te doświadczenia umożliwią mi w większym stopniu zdobywanie wiedzy i umiejętności, które będę mógł potem wykorzystywać w pracy. Po drugim stażu już jako aplikant rozpocząłem pracę w JWP.
Kiedy zainteresowałeś się tematyką praw własności intelektualnej? Czy to było w trakcie studiów?
Początkowo nie myślałem, że będę się tym zajmował, ale okazało się to na tyle ciekawe, że wybrałem wykład specjalizacyjny z tej dziedziny. Mogłem wybrać coś zupełnie innego, jak np. prawo karne i zajmować się rozbojami, co też jest ciekawe… ale może jednak nie aż tak, jak prawo własności intelektualnej 😊
Czy pamiętasz swój pierwszy dzień pracy w JWP?
Od początku dobrze czułem się w tej firmie, z Dorotą Rzążewską pracowałem już wcześniej przez cztery lata w poprzedniej kancelarii. Moja koleżanka ze studiów też tu pracowała. Usiadłem w pokoju z innym prawnikiem, z którym od razu złapałem dobry kontakt, także wspomnienia z tych pierwszych dni mam bardzo pozytywne.
Opowiedz proszę o swojej ścieżce kariery w JWP? Pewnie wielu młodych ludzi zastanawia się jak dojść do pozycji partnera…
Zaczynałem pracę w kancelarii jeszcze jako student. Robiłem wówczas najprostsze rzeczy. W JWP zaczynałem na stanowisku aplikanta, realizowałam coraz trudniejsze zadania i bardziej złożone sprawy, przechodziłem kolejne szczeble kariery, aż do partnera. W międzyczasie zrobiłem obie aplikacje, byłem też nieustannie zaangażowany w codzienne życie i rozwój kancelarii. Wkładałem dużo wysiłku w reprezentowanie kancelarii, czego efektem było pasmo mniejszych i większych sukcesów. Myślę, że do rozwoju mojej kariery przyczyniły się także w dużym stopniu odbyte za granicą staże, zarówno w EPO, jak i EUIPO. Łatwość w nawiązywaniu kontaktów w środowisku międzynarodowym ułatwiły mi z pewnością studia za granicą. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom i nawiązanym znajomościom dość łatwo odnajduję się poza granicami naszego kraju, co ma spore znaczenie zarówno z punktu widzenia klientów, jak i wewnętrznie w organizacji.
Działasz w wielu organizacjach krajowych i międzynarodowych…
Najbardziej zaangażowałem się w ECTA, jestem członkiem kilku komitetów. ECTA to stowarzyszenie zrzeszające ekspertów z państw członkowskich Unii Europejskiej oraz wielu innych państw świata, którego celem jest promowanie wiedzy i najwyższych standardów wśród profesjonalistów zajmujących się prawem własności intelektualnej. Jako stowarzyszenie jesteśmy uznanym partnerem w dyskusji z najważniejszymi organami publicznymi, jak instytucje UE czy WIPO. Zacząłem działać w ramach komitetu ds. zwalczania podróbek (Anti-Counterfeiting Committee), gdzie zastąpiłem mec. Dorotę Rzążewską, potem zostałem wybrany do reprezentowania tego komitetu w EUIPO-Link Committee (którego celem jest po pierwsze, aktywne monitorowanie codziennej pracy EUIPO, a po drugie zapewnianie wkładu w strategiczny rozwój tej instytucji). Aktualnie jestem w Design Committee i przede mną wiele ciekawych projektów z uwagi na zbliżającą się reformę na szczeblu UE
Jako patron, kierujesz rozwojem aplikantów i młodych stażem pracowników w kancelarii. Przy tak wielu obowiązkach to znaczy, że albo lubisz dawać z siebie wszystko, albo rola patrona też daje coś Tobie?
Lubię pomagać ludziom, to mnie przecież wiele nie kosztuje. Z ludzkiego punktu widzenia, jak ktoś mnie pytał, czy mógłbym zostać jego patronem, dotychczas zawsze się zgadzałem. Nie mam problemu z tym i z chęcią ułatwiam młodym ludziom początek kariery. Jeśli przychodzą do mnie takie osoby, bo ktoś mnie im polecił powołując się na dobrą znajomość czy jakąś inną drogą, nie widzę przeciwskazań. Lubię poznawać nowych ludzi, a młodsi ludzie, których jestem patronem, to zawsze jest trochę inna perspektywa, także dzięki temu też sam się uczę.
Czego uczysz się od młodych ludzi?
Wiele. Młodzi ludzie mają trochę mniej formalne podejście do swojego wizerunku. Myślę, że jeśli będziemy kontynuowali tradycję: garnitur, pod krawatem, to możemy stać się mniej wiarygodni dla kolejnych pokoleń, którzy na tych samych stanowiskach co my kiedyś, już nie chodzą w garniturach, tylko ubierają się luźniej, chodzą w tenisówkach, widoczne tatuaże są czymś absolutnie normalnym etc. i nikomu to nie przeszkadza. Dzięki temu, że tak często współpracuję z młodymi ludźmi, mam poczucie nadążania za tymi zmianami. A co do kompetencji, młodsze pokolenia siłą rzeczy mają większą łatwość korzystania z nowych technologii, więc kontakt z osobami, które wychowały się w wirtualnym świece od najmłodszych lat pomaga mi w odnalezieniu się w tym niezwykle dynamicznym i często zaskakującym środowisku. Jeśli chodzi o wiedzę prawniczą, no jednak w większym stopniu jeszcze ja dzielę się swoim doświadczeniem, ale może kiedyś będę czerpał od tych osób, którym dziś patronuje, tego bym im i sobie życzył.
Mniej formalny styl ubierania i bycia ma też pewnie wpływ na bardziej otwartą i prostszą komunikację z klientami?
Na pewno. Ja zawsze byłem zwolennikiem bardziej bezpośredniego kontaktu z klientami, zapewne też trochę dlatego, że spędziłem sporo czasu za granicą, a tam raczej nie mówi się „proszę Pana/proszę Pani”, tylko się mówi per „Ty”. I to jest według mnie dużo lepsze. Jednak w pracy prawnika czy generalnie w biznesie obowiązuje raczej zasada, że to klient jako pierwszy może zaproponować przejście na „ty” itp. i decyduje o preferowanej formie komunikacji. W moim odczuciu obowiązujący w Polsce model komunikacji jest cały czas jeszcze trochę skostniały. Ja na co dzień staram się być uważny i dostosowywać sposób komunikacji do oczekiwań otoczenia.
Ile podróży służbowych odbywasz średnio rocznie po świecie?
Różnie bywa, to zależy od roku. W zeszłym roku podróżowałem z 6 czy 7 razy, w tym roku podobnie, ale siłą rzeczy w czasach pandemii nie podróżowałem w ogóle.
Czy widzisz różnice w branży w zależności od miejsca na świecie?
Są dwa aspekty, po pierwsze aspekt kulturowy, który dotyczy kontaktów z konkretnymi nacjami. Sposób komunikacji jest inny, absolutnie nie można tak samo komunikować się z Australijczykiem, jak z Japończykiem czy z osobą z Arabii Saudyjskiej. Na to trzeba uważać. Jeśli chodzi o naszą branżę, to już bardziej ogólne kwestie, jedne gospodarki są bardziej rozwinięte, a inne mniej, na to nakładają się jeszcze kwestie polityczne, różne kraje mają różne uwarunkowania rozwojowe – np. Indie to bardzo ważny rynek branży farmaceutycznej, a Chiny w dalszym ciągu są zmuszone do walki z wewnętrznym problemem podróbek, ale tu widać ogromny postęp w stosunku do sytuacji chociażby sprzed kilku lat. W krajach azjatyckich kontakt z klientem jest też dużo bardziej formalny, niż np. w Ameryce Północnej czy Australii. W kontaktach międzynarodowych trzeba działać z wyczuciem pamiętając o tych kulturowych różnicach, choć wydaje się, że postępująca globalizacja część z nich zaciera.
Co najbardziej lubisz w swoim zawodzie?
Na równi dwa aspekty. Po pierwsze jest to najbardziej międzynarodowa dziedzina prawa. Jeśli masz znak na produkcie np. Coca-cola, to powinieneś go chronić zarówno w Papui Nowej Gwinei, jak i w Argentynie czy Islandii. Dzięki temu mam kontakt z ludźmi z całego świata, co bardzo doceniam, bo jest to ciekawe i wzbogacające doświadczenie. Z drugiej strony fajne jest to, że ta dziedzina prawa łączy w sobie wiele innych. Jeśli mamy podróbki to musimy sięgnąć po przepisy kodeksu karnego, jeśli spór sądowy to główną rolę odgrywają przepisy prawa cywilnego, a spór o znak towarowy jest z kolei prowadzony przed urzędami patentowymi, czy w dalszej kolejności sądami administracyjnymi. Zdarzają się też kontakty z celnikami, z policją czy urzędnikami, to też jest fajne. Cenię sobie tę różnorodność.
Czy mógłbyś opowiedzieć o najciekawszej sprawie, nad którą pracowałeś?
Każda sprawa jest ciekawa. Akurat miesiąc temu wpłynęła sprawa dotycząca restauracji, której wystrój i nazwa są inspirowane jednym z najpopularniejszych w ostatnim czasie seriali, hiszpańskiej produkcji. Musieliśmy wysłać list ostrzegawczy, wzywający do zaprzestania używania elementów, do których prawa należą do producentów serialu. Mieliśmy już też podobne sprawy, w jednej z nich zgłosili się do nas spadkobiercy Fridy Khalo z Meksyku, sprawa też dotyczyła branży gastronomiczne i zakończyła się ugodą. To są często małe sprawy, ale bardzo fajne.
Tego typu naruszenia są często niewidoczne z punktu widzenia zwykłego konsumenta, niektóre znaki towarowe przechodzą do popkultury lub powszechnego języka dosyć szybko lub zupełnie spontanicznie, dlatego ważnym jest aby ich właściciele, jeżeli chcą utrzymać swoje prawa w mocy, monitorowali to co się dzieje na rynku i szybko reagowali na naruszenia.
Czy w kancelarii specjalizującej się w prawie własności przemysłowej zdarzają się jakieś zabawne sytuacje?
Zdarza się, że klienci przychodzą tu z nastawieniem, że odkładamy telefony, bo mogą nas podsłuchiwać, że wszystko musi być tajne… To się zdarza i jest to aspekt, który może wydawać się śmieszny lub niepotrzebny, ale z drugiej strony lepiej, żeby tak było, niż gdyby szło w drugą stronę. W wielu przypadkach, rozwiązanie musi być utrzymane w tajemnicy, bo jeśli wypłynie za wcześnie, to niestety może nie otrzymać ochrony.
Pracujesz dużo z klientami z branży gamingowej, z jakimi problemami zgłaszają się do nas klienci z tej branży?
Gry komputerowe osiągają sukces zazwyczaj międzynarodowo. Jest to świetny przykład branży gdzie na kwestię ochrony praw własności intelektualnej trzeba patrzeć szeroko i globalnie. Grę może kupić każdy na całym świecie i czasami jej sukces chcą wykorzystać inne podmioty w mniej lub bardziej uczciwy sposób. Zdarzają się np. osoby, które chcą wykorzystać cudzą popularność i sprzedają różnego rodzaju gadżety albo rejestrują domeny internetowe o zbliżonych nazwach, na których prowadzą różnego rodzaju działalność.
Co łączy nasze branże gamingową i prawniczą? Pozornie są to dwa różne światy.
Po pierwsze wielu prawników gra w gry wideo. Po drugie podobnie jak w grach wideo aby odnieść sukces prawnicy muszą tworzyć dobre strategie, aby wygrywać sprawy dla klientów. Więc rasowy prawnik ma w sobie cechy gracza. Branża gamingowa działa globalnie i to z kolei chleb powszedni dla rzeczników patentowych i prawników zajmujących się prawami własności intelektualnej. Działamy na praktycznie wszystkich rynkach na świecie, tak jak producenci gier wideo, więc fajnie się uzupełniamy. Dzięki temu, że w JWP już jesteśmy na rynku długo, mamy kontakty i wszędzie mamy doświadczenie.
W JWP praktycznie od początku dominuje pierwiastek kobiecy. Zarówno w zespole, jak w gronie wspólników mamy zdecydowaną przewagę Pań. Czy masz jakieś przemyślenia, spostrzeżenia w związku z tą sytuacją?
Szczerze mówiąc, myślę że parytet byłby najlepszym rozwiązaniem, są na to chyba nawet badania naukowe. 😉 Muszę przyznać, że w kancelarii, w przeciwieństwie do wielu innych firm, jest bardzo duże nakierowanie na człowieka, jego potrzeby i emocje. Nie mam pewności czy jest to wynik tego, że mamy przewagę kobiet, czy może jest to kwestia charakteru osób zarządzających kancelarią. Tutaj jak ktoś ma problem, to firma z chęcią pomoże, wyjdzie dużo ponad obowiązki pracodawcy i mógłbym wiele takich przykładów podawać, ale to są kwestie prywatne. Najogólniej można powiedzieć, że pomoc objawiała się najczęściej w postaci finansowania różnych usług dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej czy też w bardzo elastycznym podejściu do godzin czy trybu pracy.
Jeśli zdarzają się takie sytuacje wewnątrz organizacji, że ktoś reaguje emocjonalnie, to zazwyczaj w firmach bardziej męskich mogłoby to być ocenione jako nieprofesjonalne, a tutaj jest empatia.
Jeśli chodzi o minusy, które dostrzegam, to myślę, że gdyby było więcej mężczyzn, to może częściej udawałoby się organizować wyjazdy integracyjne. 😉
Jak widzisz przyszłość naszej branży, co się rysuje na horyzoncie?
Widzę przyszłość branży przez pryzmat AI, na pewno wiele elementów zostanie zautomatyzowanych. W tym kierunku będzie też szła ochrona praw własności intelektualnej. Kto jeszcze kilkanaście lat temu by pomyślał o czymś takim jakim np. ochrona własności intelektualnej w metaverse… Świat cały czas przyspiesza.
A w jakim kierunku chciałbyś iść dalej zawodowo? Wydaje się, że doszedłeś na szczyt, i co dalej?
Dbam o to, aby nie zatrzymywać się w miejscu. Bardzo pomaga mi w tym rola patrona i kontakt z młodymi ludźmi. Staram się rozwijać kompetencje miękkie, poszerzać horyzonty, poznawać nowe technologie, testować nowości, aplikacje, gry. To wszystko wpływa na mnie przede wszystkim jako na człowieka, ale wierzę, że umacnia także moją pozycję zawodową. Muszę przyznać, że to miejsce w którym obecnie jestem, jest przyjemne i czuję wdzięczność do koleżanek i kolegów za to że wspólnie udało nam się tu dojść, chociaż nie zawsze była to łatwa droga.
W jakim miejscu jest dziś JWP? W kancelarii były zmiany, kilka osób odeszło, zmieniła się struktura firmy…
Mam nadzieję że teraz, z uwagi na to, że wiele rzeczy zostało już zmienionych, odzyskamy jako zespół poczucie stabilizacji i zainicjowane zmiany okażą się korzystne. Naszym założeniem było przebudowanie struktury i wdrożenie nowych sposobów działania, aby firma była jeszcze stabilniejsza i lepiej przygotowana na nowe wyzwania.
Natomiast zmiany bardzo często wiążą się z wykroczeniem poza pewną strefę komfortu. Jeśli od lat robiło się coś w ten sam sposób, a nagle obowiązujące zasady zmieniają się… Jak przy każdej zmianie musimy zmierzyć się z niepokojem, obawami, a czasem nawet złością czy niechęcią. Za cel postawiliśmy sobie, aby proces przeorganizowania struktury kancelarii przebiegał w możliwie łagodny i spokojny sposób. Dużą wagę przykładaliśmy do komunikacji z pracownikami, ale oczywistym jest, że po drodze pojawiły się trudności. Dosyć często powtarzam, że: nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Bez zmian nie ma rozwoju, dzięki nim możemy się wiele nowego nauczyć.
Czy zmiany były konieczne? To był pomysł na zmiany czy potrzeba zmian?
Patrzymy perspektywicznie w przyszłość. Każdy może to inaczej oceniać, ale moim zdaniem to była realna potrzeba, której zaspokojenie zagwarantuje kancelarii stabilność i rozwój na wiele kolejnych lat. Już teraz widzimy pozytywne efekty podjętych działań – także te ekonomiczne. Zawsze tak jest, że coś można zrobić lepiej, ale można też zrobić gorzej. Szkoda mi tak osobiście, że część osób zdecydowała się odejść z kancelarii, ale ich decyzje wynikały z bardzo różnych przyczyn, które zbiegły się w czasie. Zdarzają się też odwrotne sytuacje, bo pracownicy do nas wracają po okresie pracy w innych kancelariach. Czasami ktoś chce zostać in-housem, zmienić perspektywę zawodową, tak też się zdarza. Nasze środowisko zawodowe w Polsce nie jest duże zapewne nasze drogi będą się jeszcze przecinać w różnych okolicznościach i konfiguracjach. Wszystkim życzę powodzenia i sukcesów.
Czy masz jakieś marzenie?
Mam dużo marzeń, jestem marzycielem. 😊 Lubię podróżować i wyznaczać sobie cele, które po pewnym czasie realizuje. Aktualnie moim celem jest Kostaryka, chciałbym tam odwiedzić moją bardzo dobrą koleżankę, która prowadzi niezwykłą restaurację w stylu fusion, w sercu dżungli.
Dziękuję za przemiłą rozmowę.
EW