Rozmowa z Aleksandrą Tabaką, aplikantką rzecznikowską, wspierającą zespół spraw spornych i sądowych.
Wiem, że znasz kilka języków, w tym język włoski. Skąd to zamiłowanie do języków obcych?
Zaczęło się już w dzieciństwie. Mój tata bardzo motywował mnie do nauki francuskiego, w którym sam biegle się komunikuje. Pamiętam, że zanim zaczęłam czytać i pisać już przychodziła do mnie nauczycielka francuskiego, która uczyła mnie tego języka poprzez zabawę, w domu. Im dziecko jest młodsze, tym lepiej przyswaja słownictwo i zdecydowanie szybciej zapamiętuje.
Później w szkole miałam oczywiście angielski i drugi język do wyboru. W moim przypadku od podstawówki aż do liceum był to rosyjski. Byłam w klasie humanistycznej, tak więc z angielskiego i z rosyjskiego zdawałam maturę rozszerzoną.
Zawsze jednak najbliższe mi były języki romańskie, zaczęło się od francuskiego, a później zaczął krążyć mi w myślach język włoski. Zdecydowałam się na studiowanie lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim z zaawansowanym angielskim w połączeniu z włoskim od podstaw, to była idealna opcja dla mnie. W ten sposób zaczęła moja przygoda z językiem włoskim.
Czy jest coś co szczególnie podoba Ci się we Włoszech?
Chyba wszystko po trochu. Już jako mała dziewczynka pierwszy raz pojechałam z rodzicami do Włoch. Później byłam tam jeszcze kilkukrotnie i tak powoli, to się we mnie zakorzeniło… Sam język: jego melodyjność, brzmienie, ale i kultura, krajobrazy, no i jedzenie. 😉
Czy pamiętasz moment, w którym zdecydowałaś się pójść na studia podyplomowe z prawa własności intelektualnej? Czy to był efekt długich przemyśleń, czy impuls?
Z jednej strony był to przypadek, a z drugiej nie. W moim życiu chyba nie ma przypadków.
Już po maturze moje myśli krążyły wokół tego tematu. Złożyłam nawet dokumenty na studia w Krakowie na kierunek, który nazywał się Prawo Własności Intelektualnej i Nowych Mediów. To były studia trzyletnie. Pomyślałam, że fajnie byłoby zajmować się mediami i prawem autorskim, ale nie do końca byłam wtedy jeszcze świadoma, jak to wygląda w praktyce. Dostałam się na te studia, ale ostatecznie zdecydowałam się iść na lingwistykę stosowaną w Warszawie.
Studia podyplomowe z własności intelektualnej rozpoczęłam pracując już w JWP i było to naturalnym efektem pracy w kancelarii. Chciałam poszerzyć i usystematyzować swoją wiedzę.
A jak trafiłaś do JWP?
Wcześniej pracowałam w kancelarii, w której pracę otrzymałam dzięki znajomości języka włoskiego. To doświadczenie było dużym atutem, który zapewne przyczynił się do pozytywnej decyzji i o przyjęciu mnie do pracy w JWP.
Tutaj rozpoczęła się moja przygoda z prawem własności intelektualnej. Okazało się, że od samego początku pochłonęła mnie ta dziedzina prawa. Pracując w kancelarii JWP utwierdziłam się w przekonaniu, które pojawiło się po maturze, że to jest to, co chciałabym robić.
Czy w prawie własności intelektualnej, jest obszar, który interesuje Cię szczególnie?
Studia podyplomowe pozwoliły mi na ukierunkowanie zainteresowań. Zajęcia były podzielone na obszary tematyczne: znaki towarowe, wzory przemysłowe, patenty, prawa autorskie, dobra osobiste. Wcześniej nie miałam ciągłej styczności z każdym z tych obszarów.
Od tamtej pory najbardziej interesują mnie kwestie prawa autorskiego i dóbr osobistych. Co ciekawe, zauważyłam, że w sprawach, w których na pozór się wydaje, że chodzi tylko o znaki towarowe czy wzory przemysłowe, często okazuje się, że również prawo autorskie czy dobra osobiste mogą mieć zastosowanie. Te wątki łączą się bardzo ściśle.
Aktualnie kwestie związane z prawem autorskim odgrywają ważną rolę i są mocno powiązane ze sztuczną inteligencją, więc jest to ten kierunek, który najbardziej mnie interesuje. Znaki towarowe i wzory przemysłowe to też są bardzo przyjazne obszary.
Opowiedz proszę o początkach pracy w JWP, co sprawiło, że dobrze się tu poczułaś?
Początki były o tyle trudne, że był to czas pandemii. Pamiętam, że jak przyszłam do pracy, od razu kilka osób trafiło na kwarantannę, w tym ja. Wszystko odbywało się online lub telefonicznie. Natomiast nigdy nie miałam poczucia, że jestem z czymś sama, że nie wiem do kogo mam zadzwonić. Od początku czułam się zaopiekowana i nawet jak nie znałam osobiście zespołu, a rozmowy odbywały się online, wiedziałam, że mam wsparcie całego zespołu i że zawsze mogę do kogoś zadzwonić i na kogoś liczyć.
Taką osobą, która od pierwszego dnia mnie przyjęła pod swoje skrzydła była Joanna Sowińska – wówczas kończąca aplikację rzecznikowską. To właśnie Asia była jako jedyna z naszego zespołu w biurze podczas mojego pierwszego dnia w pracy. Bardzo dobrze wspominam z pierwszych dni w kancelarii także inne osoby, które również bardzo mi pomogły w tym pierwszy okresie. Czułam wsparcie i ciepłe przyjęcie od wszystkich członków zespołu, natomiast Joanna w naturalny sposób stała się osobą, która wdrażała mnie w specyfikę naszego działu, a jednocześnie inspirowała do rozwoju.
Skąd wziął się pomysł na rozpoczęcie aplikacji rzecznikowskiej?
Zaczęłam się nad tym zastanawiać na studiach podyplomowych, gdy miałam już nieco bardziej ułożony w głowie obraz całej własności intelektualnej. Było to mniej więcej rok temu. Miałam poczucie, że po skończeniu studiów podyplomowych, już nic więcej nie zrobię, jeżeli nie pójdę na aplikację. Oczywiście mogłabym kończyć dodatkowe kursy, szkolenia i pogłębiać wiedzę, ale potrzebowałam w wyraźniejszy sposób udowodnić sobie, że rzeczywiście idę do przodu, że się rozwijam.
Patrząc na koleżanki i kolegów rzeczników, myślę, że dam radę się z tym zmierzyć. Są pewne ograniczenia techniczne, ale mimo wszystko jest to zawód interdyscyplinarny. Można się specjalizować w tym, w czym czujemy się dobrze, niekoniecznie we wszystkim.
Zastanawiałam się naprawdę długo, do ostatniej chwili i miałam różne myśli, że może jednak jest jeszcze za wcześnie, może nie jestem gotowa, może to nie jest ten moment… Ale stwierdziłam, że skoro jestem świeżo po egzaminach na studiach podyplomowych, to moja wiedza jest w tej chwili najbardziej aktualna i jest to najlepszy moment, żeby spróbować.
Gdy okazało się, że zdałam egzamin wstępny poczułam ogromną radość, ale i nutkę niepewności, czy sobie poradzę, bo to jest duża odpowiedzialność. Przede mną trzy lata nauki i pracy.
Jak godzisz pracę na pełny etat i aplikację? To brzmi jak wyzwanie.
Trzeba przyznać, że pełny etat i studia to jest sporo, natomiast jestem do tego przyzwyczajona, bo zaczęłam pracować będąc na piątym roku dziennych studiów, też na pełny etat. Wtedy było to w pewnym stopniu łatwiejsze, ponieważ był to okres pandemii i zajęcia odbywają się online. Udało mi się porozumieć z wykładowcami i pewne rzeczy nadrabiałam po pracy bądź w czasie pracy uciekałam na chwilę na wykład zdalny. Później miałam rok przerwy po studiach i rozpoczęłam studia podyplomowe.
Aplikacja odbywa w weekendy, jest to oczywiście obciążenie, ale gdyby zajęcia odbywały się w tygodniu, byłoby zdecydowanie trudniej.
Czy na czas przygotowania do egzaminów jest w JWP jakaś forma urlopu okolicznościowego czy naukowego?
Tak, przed egzaminem kwalifikacyjnym, tym końcowym, przysługuje dodatkowy urlop, w kancelarii bardzo przyjaźnie podchodzi się do takich kwestii i rzeczywiście firma idzie na rękę pracownikom, którzy zdają egzaminy.
Idąc na aplikację musiałaś wskazać rzecznika patentowego, który będzie Twoim mentorem. Kogo wybrałaś do tej roli?
Wskazałam Tomasza Grucelskiego. Zgodził się. To był naturalny wybór, ponieważ Tomka znam od samego początku, przeprowadzał ze mną rozmowę kwalifikacyjną, jest rzecznikiem patentowym z odpowiednim stażem, a poza tym ma ogromną wiedzę. Jestem pewna, że wiele się nauczę zarówno dzięki doświadczeniu Tomka, jak i innych osób z zespołu.
Czy jest coś za co szczególnie cenisz pracę w JWP?
Patrząc z perspektywy już ponad 2 lat, to przede wszystkim za możliwość rozwoju, bo jest to dla mnie bardzo ważne. Za wsparcie merytoryczne i koleżeńskie oraz ludzkie podejście do pracownika, bo każdy jest tu traktowany indywidualnie, a to jest bardzo ważne.
Mam takie odczucie, że jeżeli coś by się wydarzyło prywatnie czy zawodowo, to zawsze jest możliwość zwrócenia się czy do szefa czy do kogoś z zespołu o pomoc i ta pomoc przyjdzie.
Ogólnie panuje tu przyjazna atmosfera. Przyjście do pracy nie wiąże się ze stresem. Przychodzę tu z przyjemnością i czekam, aż wszyscy spotkamy się w biurze.
Panuje tutaj ogólne nastawianie, że „damy radę razem”. W innych firmach naprawdę bywa różnie, zdarzają się różne sytuacje… Zależy, gdzie się trafi. A w JWP nie muszę się stresować. Oczywiście zdarzają się sytuacje, stricte zawodowe, które są stresujące, np. gonią nas terminy. Natomiast jeśli chodzi o atmosferę pracy w JWP, to rzeczywiście jest bardzo dobra.
Bardzo miło to słyszeć, tym bardziej, że mogę podpisać się pod Twoją oceną. 😊
Odchodząc już od kwestii zawodowych, powiedz proszę czym interesujesz się poza pracą?
Interesuję się cukiernictwem, to jest moja druga pasja, którą nawet kiedyś rozważałam, aby przyjąć jako główną ścieżkę kariery. Pieczenie, robienie tortów na zamówienie czy dla znajomych, to jest coś, co bardzo lubię. Nie robię tego w tej chwili często, bo czas mi na to nie pozwala, a nie lubię działać w pośpiechu, bo wtedy nie przynosi mi to radości. Lubię mieć czas, aby skupić się na tym od a do z i robić tak, jakbym chciała, żeby ten wypiek finalnie wyglądał.
Na pewno też podróże.
W jakim stylu i w którą stronę?
I na własną rękę i podróże zorganizowane, to zależy od sytuacji i od kierunku.
Jeśli chodzi o kierunki, uwielbiam południe Europy. To też wiąże się poniekąd z językami. Francja, Włochy, Hiszpania to zdecydowanie moje miejsca. Chociaż miejscem, w którym byłam najwięcej razy jest Szwajcaria. Ten kraj zawsze pozostanie moim numer jeden.
Za co go szczególnie cenisz?
Głównie za to, że jest bardzo różnorodny, a jednocześnie uporządkowany i po prostu piękny. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie, są i góry, i Jezioro Genewskie, przepiękne krajobrazy i ciekawa kultura. Całość, która tworzy ten kraj pozwala go pokochać. Dla mnie najciekawsza jest część francuska, gdzie na wyciagnięcie ręki są Alpy, winnice na zboczach Lavaux wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, riviera w Montreux, czy muzeum czekolady i Charliego Chaplina. Ale Niemiecka część też jest piękna, zwłaszcza pod względem gór. Włoska również ma swój urok, czuć tu Włochy i typowo włoski klimat. Bardzo polecam.
Czy masz marzenia, którymi mogłabyś się teraz podzielić?
Chciałabym odbyć kiedyś dłuższą podróż do Azji, na przykład na miesiąc, po prostu z plecakiem, żeby zobaczyć, jak wygląda tam codzienne życie.
Zawodowo, oczywiście żeby przez te trzy lata dotrwać do egzaminu i uzyskać uprawnienia rzecznikowskie.
Później, mam nadzieję dalej się rozwijać.
A jeśli chodzi o bardziej prywatne plany, kiedyś chciałabym mieć dom pod Warszawą w lesie, żeby być blisko natury.