Dlaczego zdecydowałeś się zostać radcą prawnym?
Przez długi czas szukałem swojego miejsca. W trakcie studiów chciałem zostać sędzią, byłem zafascynowany prawem pracy. W trakcie aplikacji zacząłem pracę w sądzie i moja optyka diametralnie się zmieniła. Obserwując pracę w sądzie „od kuchni”, stwierdziłem, że potrzebuję w życiu trochę więcej dynamiki. Wpłynął na to też mój patron, który przez wiele lat był sędzią i z podobnych przyczyn również rozwijał swoją karierę pełnomocnika. Podoba mi się w tym zawodzie to, że codziennie mamy sprawy w innym sądzie, wciąż pojawiają się nowi klienci… Życie w sądzie rozpoczyna się od wpływu sprawy i kończy na wydaniu wyroku, a życie zawodowe pełnomocnika zaczyna się dużo wcześniej, może nigdy nie dotrzeć do sądu albo skończyć się dużo później, jeśli np. pojawią się problemy z wyegzekwowaniem orzeczenia. Cenię sobie tę różnorodność.
Czy Twoje zainteresowanie prawem własności intelektualnej pojawiło się podczas pracy w sądzie. Czy to była jakaś jedna wyjątkowa sprawa, która zwróciła Twoją uwagę czy cały ich szereg?
To były raczej sprawy zdarzające się wypadkowo. Pracowałem przez prawie trzy lata w wydziale cywilnym sądu okręgowego, nie istniały jeszcze wtedy sądy własności intelektualnej, a sprawy z zakresu prawa autorskiego były w kognicji wydziałów cywilnych. Zdarzały się sprawy dotyczące muzyków, nazw zespołów, trochę spraw z rynku wydawniczego, także prawo autorskie było wstępem. Po tym jak zdałem egzamin zawodowy, pojawiła się możliwość przejścia do nowoutworzonych wydziałów własności intelektualnej. Byłem asystentem z doświadczeniem, więc skorzystałem z tej możliwości i trafiłem do nowopowstałego wydziału własności intelektualnej, gdzie współpracowałem z sędziami nad sprawami już ściśle z obszaru IP, zostawiając ogólną i obszerną cywilistykę z tyłu. Pojawiły się zupełnie nowe tematy dotyczące własności przemysłowej. Teraz już mogę powiedzieć „klasyka”, wcześniej nowość.
A co Cię w tym momencie najbardziej fascynuje w prawie własności przemysłowej, która dziedzina?
Zdecydowanie sprawy patentowe. Chciałbym się w tym rozwijać, tematyka techniki zawsze była mi bliska. To połączenie prawa z obszarem zupełnie odmiennym. Nie ma co ukrywać, że technika zwykle stoi bardzo daleko od prawa i to jest właśnie fascynujące. Ciekawa jest też współpraca z ludźmi, którzy mają zupełnie inną optykę na kwestie dotyczące zabezpieczenia wynalazku. Naukowcom często zależy na tym, aby opublikować wyniki swojej pracy w czasopismach i zdobyć w ten sposób punkty na uczelni. Z naszej perspektywy istotne jest, aby rozwiązanie techniczne było zabezpieczone przed jego ujawnieniem, czyli zanim dokonamy zgłoszenia. W przeciwnym wypadku możliwość zabezpieczenia go od strony prawnej może być utracona. A drugim obszarem, który mnie fascynuje i w którym chciałbym się rozwijać są nowe technologie, konkretnie branża gamingowa. To jest bardzo ciekawy i złożony system, mamy tu zarówno aspekty prawno-autorskie, jak i wzornictwa przemysłowego, jeżeli spojrzymy na interfejsy graficzne aplikacji czy gier, które teoretycznie mogłyby być chronione. Co jakiś czas pojawiają się zagadnienia z obszaru patentowego, dotyczące mechanik gry, które także mogą podlegać ochronie.
Nadzorowałeś prace w terenie związane z pozyskanie materiałów do gier. Opowiedz o tym doświadczeniu.
Tak, przez wiele lat współpracowałem z firmą zajmującą się wytwarzaniem modułów do gier komputerowych. Jest to firma działająca w branży symulatorów lotniczych.
Samoloty są zlepkiem techniki, zaczynając od rozwiązań aerodynamicznych, poprzez napędy, awionikę i kończąc na rozwiązaniach optoelektronicznych. Z tego doświadczenia wywodzi się moja pasja do lotnictwa i chęć zrobienia w przyszłości licencji pilota. Natomiast w tamtym czasie, bliższe finansowo i możliwe do realizacji było to rozwiązanie polegające na współtworzeniu gier. Od zainteresowania grą przeszedłem do pracy nad nią. Sukcesywnie zacząłem zajmować się aspektami związanymi z pozyskaniem materiałów do produkcji. Tworzenie symulatorów lotniczych opiera się na możliwie wiernej rekonstrukcji obiektu rzeczywistego. Wymaga to posiadania obszernej dokumentacji technicznej, a z racji tego, że najczęściej są to samoloty wojskowe, to konieczne jest pozyskanie dokumentacji, która często jest niejawna. Jeżeli próbujemy odtworzyć obiekt sprzed 60 lat to pojawia się z kolei problem z jej dostępnością, bo znajduje się już w jakimś archiwum albo muzeum… Musiałem się wiele nauczyć, a następnie rozwinąć komunikację z różnymi instytucjami w kraju i za granicą.
Dokumentacja techniczna zabezpiecza znajomość rozwiązań i sposób funkcjonowania danego obiektu, ale konieczne jest jeszcze jego odtworzenie w warstwie wizualnej. Kiedyś odbywało się to z pomocą rysunków technicznych na podstawie, których przez artyści-graficy budowali modele 3D i tekstury. Obecnie technologia pozwala na wykonywanie modeli z użyciem skanowania laserowego, fotogrametrii czy innych rozwiązań, które upraszczają ten proces i o wiele lepiej oddają dokładność modelu. W samolocie jest bardzo dużo płaszczyzn i powierzchni, które są ukształtowane w sposób zmienny, np. geometria płata jest bardzo trudna do odtworzenia w modelu, dlatego, że ulega zmianie od końcówki skrzydła aż do centropłata i krawędzi natarcia skrzydła aż do krawędzi spływu. Skan laserowy daje nam taki pomiar, który jest idealnym odtworzeniem obiektu rzeczywistego i umożliwia grafikowi niejako „rysowanie po nim” oraz stworzenie własnego modelu, który jest z jednej strony wierną kopią, a z drugiej jest możliwy do zastosowanie w grze komputerowej.
To mi się trochę kojarzy z pracą archeologa, gdzie najgłębiej udało Ci się sięgnąć po materiały do gier? Czy to było jakieś muzeum czy inna instytucja?
To były archiwa gromadzące dokumentacje w instytucjach wojskowych, dwóch w Stanach Zjednoczonych i jednej w Australii. Zwracałem się o pozyskanie dokumentów, przy czym w Stanach Zjednoczonych, jest to zawsze problematyczne, bo tam duża część dokumentów związanych z obronnością, zwłaszcza dotyczących obiektów wojskowych jest niejawnych. Konieczne jest działania za pośrednictwem mechanizmów takich jak Freedom of Information Act, zwrócenie się do odpowiedniej instytucji o uzyskanie dostępu, tam urzędnik weryfikuje dopuszczalność i zgodność ujawnienia informacji z interesem Państwa. Nasza optyka zawsze była taka, że uzyskanie dostępu do materiałów dotyczących samolotów sprzed 50 czy 60 lat nie stanowi już żadnego zagrożenia dla Państwa, ale urzędnik ma swoje wytyczne i często niestety odmawiano nam dostępu do informacji.
A czy w tym procesie miałeś również styczność z kwestią praw własności intelektualnej?
Tak, ten wątek pojawiał się przy okazji skanowania laserowego i pozyskania modeli. Dawniej, jeżeli model był tworzony od zera przez grafika w oparciu o rysunki czy zdjęcia, to mogliśmy mówić o rozwiązaniu prawno-autorskim. W takim przypadku z uwagi na to, iż model nigdy nie był 100% wiernym odtworzeniem rzeczywistości, ze względu na ograniczenia wynikające z przeniesienia obiektu ze zdjęć z płaszczyzny 2D do trójwymiarowej przestrzeni, istniał wkład twórczy, piętno twórcy. Natomiast przy skanowaniu osoba dokonująca skanowania nie musiała być grafikiem, mogła być technikiem, ponieważ skaner ściągał pomiary, które potem w oprogramowaniu były scalane i przetwarzane, finalnie dając nam gotowy model, więc w takim wypadku mieliśmy do czynienia z obiektem, co do którego były wątpliwości czy może stanowić przedmiot prawa autorskiego, właśnie z uwagi na brak wkładu twórczego. Teraz mamy dyskusje zbieżne jeżeli chodzi o sztuczną inteligencję, która tworzy teksty czy grafiki będące kompilacjami istniejących utworów, ale tworzy je sztuczna inteligencja i znów pojawia się pytanie, czy możemy w tym przypadku chronić te utwory na podstawie prawa autorskiego?
Historia kołem się toczy…
Podobne spory dotyczące m.in. wykorzystania obiektów czy to w obszarze znaków towarowych czy wzornictwa pojawiały się bardzo często w Stanach Zjednoczonych. Branża gier komputerowych, która posiada dość silny sektor gier związanych z wojskowością czy militariami, spotyka się w różnych obszarach z roszczeniami ze strony podmiotów, które tworzyły rzeczywiste obiekty, czyli producentów lotniczych. Trudno jest odtworzyć np. samolot, który przez wiele lat był wytwarzany przez danego producenta i nie nazwać go zgodnie z oryginalną nazwą, po której jest rozpoznawany, ale wtedy wchodzimy w obszar korzystania z cudzego znaku towarowego i pojawia się potencjalne pole konfliktu. Tego typu problem może rozwiązać licencja, ale niekoniecznie musi, bo są jeszcze inne kwestie takie jak np. to czy firmę która tworzy taki obiekt stać na to żeby zapłacić dużemu producentowi, w tym przypadku firmie lotniczej, oczekiwanej kwoty.
Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w JWP?
Chciałem tu pracować od dość dawna z uwagi na renomę, którą cieszy się kancelaria. Kancelaria JWP jest dużym podmiotem, nie jest to kancelaria butikowa, tak więc oferuje większe możliwości rozwoju i wpływania na rzeczywistość. Od dwóch lat jestem także aplikantem rzecznikowskim, a moim Patronem jest Tomasz Grucelski, więc na pracę tutaj zdecydowałem się również ze względu na możliwość rozwinięcia naszej współpracy.
Jak Twoje wyobrażenie o pracy w JWP wypadło w zderzeniu z codziennością?
Dużo rzeczy się potwierdziło, czego dowodem jest wachlarz spraw, którymi się obecnie zajmuję. Nie są to tylko sprawy prawno-autorskie, ale jest też dużo tych dotyczących znaków towarowych, a przede wszystkim obszar, który mnie najbardziej interesuje, czyli patenty. Działamy też w projektach dotyczących nowych technologii – tego właśnie oczekiwałem.
A jakie są Twoje plany? Czy za 10 lat zamierzasz naprawdę zostać pilotem?
Chciałbym, aby to było znacznie szybciej! Z wiekiem postępują różnego rodzaju problemy, w moim przypadku są to problemy ze wzrokiem, więc im szybciej się za to zabiorę, tym łatwiej mi będzie to zrealizować.
Będziesz przewozić ludzi czy latać myśliwcem? 😊
Nie, nie planuję ani kariery zawodowej w obszarze wojskowym, tam byłoby to niestety niemożliwe, po pierwsze z uwagi na wiek, po drugie znów z uwagi na wzrok. Wymagania które tworzy nasze wojsko są bardzo wysokie, kandydat musi być człowiekiem idealnym, a takich jest niewielu. Piloci przechodzą rygorystyczne testy sprawnościowe i badania dotyczące m.in. zdrowia psychicznego. Kariera pilota komercyjnego też mnie w tym momencie nie interesuje, myślę, że na takie decyzje jest już w tej chwili za późno, ale też nigdy mnie nie interesowało latanie od punktu „A” do punktu „B”. Chciałbym latać rekreacyjne w małych samolotach, popularnie nazywanych awionetkami, może spróbuję także swoich sił w maszynach akrobacyjnych.
Wspomniałeś o Tomku Grucelskim, który jest Twoim Patronem. Na czym opiera się tego typu współpraca?
Rolę Patrona przyjmują doświadczeni eksperci, którzy decydują się prowadzić, dzielić się swoim doświadczeniem i kierować rozwojem aplikantów czy osób, które są na początku drogi zawodowej. Ja z Tomkiem współpracuję już od dłuższego czasu, jeszcze jako aplikant prosiłem o zlecanie prac i zadań dodatkowych z obszaru IP. Teraz z racji tego, że rola Patrona połączyła się z rolą szefa, już nie muszę o to prosić, dostaję czy tego chcę czy nie. 😉 Natomiast w dalszym ciągu Tomek jest osobą, do której mogę się zwrócić z pytaniem, którą mogę poprosić o ocenę czegoś czy wsparcie i prowadzenie przy materii, która jest dla mnie jeszcze częściowo nowa.
A czemu wybrałeś akurat Tomka do tej roli?
Bardzo dobrze się dogadujemy. Poznaliśmy się przypadkiem, kiedy zdecydowałem się na rozpoczęcie aplikacji rzecznikowskiej. Miałem problem z wymogiem dotyczącym Patrona, na etapie składania dokumentów jest to konieczne. Nie miałem znajomych rzeczników patentowych, więc zwróciłem się z pytaniem do Kancelarii czy ktoś byłby zainteresowany pokierowaniem moim rozwojem. I taką osobą okazał się być Tomek.
Skąd wtedy wiedziałeś o istnieniu JWP?
Kancelarię JWP kojarzyłem głównie z pracy w sądzie, z tym że wówczas tylko od strony papierowej, na podstawie wpływających pism procesowych.
Coś sprawiło, że zwróciłeś uwagę na naszą kancelarię? Może była to liczba wygrywanych przez JWP spraw? 😉
Nie prowadziłem nigdy statystyk, także nie mogę powiedzieć jaka była skuteczność JWP, ale na pewno kancelaria JWP wyróżniała się jakością pism i prowadzonej dokumentacji. Widać było profesjonalizm, przynajmniej od tej strony dokumentowej, bo jako asystent nie miałem bezpośredniego kontaktu z pełnomocnikami na sali rozpraw. Mogłem ewentualnie odsłuchiwać nagrania rozpraw, no ale to jest jednak co innego widzieć człowieka w działaniu na rozprawie, a co innego słuchać nagrania. Głównie działałem w oparciu o dokumenty i tutaj kancelaria wyróżniała się jakością.
Powiedz proszę, bo to mnie zaintrygowało, co to jest inżynieria odwrotna?
To jest właśnie to efekt skanowania laserowego, kiedy skan w postaci chmury punktów może być przekształcony w bryłę, która następnie może być odtworzona na przykład w środowisku typu CAD. Inżynieria odwrotna dająca wirtualny model jest wykorzystywana nie tylko w grach, ale przede wszystkim w różnego rodzaju pracach naukowych i pracach rekonstrukcyjnych, umożliwiając odtworzenie uszkodzonych obiektów czy ich re-design. Przykładem, który kojarzę z uwagi na swoje zainteresowania jest próba odtworzenia różnego rodzaju elementów konstrukcji silnika czy podzespołów, które od wielu lat nie były produkowane. Są na świecie muzea, tzw. latające muzea, w których próbuje się utrzymać cały czas zabytkowe maszyny w stanie latającym. Z uwagi na to że od 5, 10 czy 60 lat nie produkuje się już do nich części zapasowych, konieczne jest wytwarzanie ich inną, rzemieślniczą metodą. Jeżeli muzeum nie dysponuje dokumentacją albo nie jest ona wystarczająca, to dużo lepszym rozwiązaniem może być wykorzystanie inżynierii odwrotnej, czyli zeskanowanie obiektu i przeniesienie bryły w rzeczywistość wirtualną, gdzie będzie można wykonać projekt części, który umożliwi jej produkcje.
Pytanie na zakończenie naszej rozmowy. Specjalnie do Ciebie, bo widzę, że obserwujesz rzeczywistość z lotu ptaka. 😊 Jak Twoim zdaniem powinna brzmieć najlepsza definicja innowacji?
Mnie innowacyjność kojarzy się z patentami i z tworzeniem nowych rozwiązań technicznych, które zmieniają otaczającą nas rzeczywistość. Tak ja postrzegam innowacyjność.
Dziękuję za inspirującą rozmowę!