„Są jak wtrącenie, jak moment wolności i pokoju w zgiełku współczesnego świata.” Tak o perfumach mówiła Sonia Rykiel.
Historia perfum sięga czasów prehistorycznych, kiedy to zauważono, że palone w ognisku mieszanki roślin mają przyjemny zapach, stąd też wzięła się ich nazwa złożona z łacińskich zwrotów „per” (przez) i „fumare” (dymić). Dziś perfumy są towarem powszechnym i używanym przez niemal każdego z nas. Ze względu na duże zainteresowanie tym często drogim i luksusowym towarem powstaje coraz więcej kanałów dystrybucji, zarówno stacjonarnych, jak i internetowych. Zapewne więc, większość klientów dokonując zakupu perfum staje przed pytaniem czy lepszym rozwiązaniem będzie kupno perfum w znanych perfumeriach czy w sklepie internetowym oferującym szeroki asortyment produktów w znacznie atrakcyjniejszych cenach. Nie jest to jedyna wątpliwość, która może się pojawić. Warto zastanowić się również czy te same produkty, często oznaczane renomowanymi znakami towarowymi oraz wypuszczane na rynek pod nazwiskiem światowych projektantów, takich jak np. Dior, Chanel czy Prada mogą aż tak różnić się cenami? Jeśli nie, to czy te tańsze produkty można uznać za podróbki i czy taki zakup jest bezpieczny?
Odpowiedź nie jest oczywista. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że takowy zakup nie jest całkowicie bezpieczny, a poziom ryzyka bywa różny. Warto zaznaczyć, że od powstania w 1994 r. Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG), czyli strefy wolnego handlu i wspólnego rynku, obejmującej państwa Unii Europejskiej i Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA), wprowadzenie do obrotu produktów zostało określone ściśle obowiązującymi normami w tymże obszarze. Jak wynika z powyższego, konkretne towary produkowane na rynek międzynarodowy mogą być przeznaczone tylko do sprzedaży w EOG bądź poza nim. Zdarza się więc, że produkty sprzedawane przez sklepy internetowe to szara strefa zapasów, która obejmuje towary importowane z zagranicy i sprzedawane poza oficjalnymi kanałami dystrybucji producenta.
Praktyka ta znana jest również, jako przekierowanie towaru poprzez wykorzystanie jego różnych cen w poszczególnych częściach świata. Na przykład, cena butelki perfum może wynosić 10 dolarów w Egipcie, a 25 dolarów w Stanach Zjednoczonych. Dystrybutor wykorzystuje ten fakt i odsprzedaje produkt przeznaczony na rynek egipski nieautoryzowanemu sprzedawcy detalicznemu w USA za 15 dolarów, podczas gdy ten oferuje go za 20 dolarów, czyli znacznie niżej niż oficjalna cena producenta w USA. Analogiczna sytuacja może mieć miejsce w Polsce.
Niektóre firmy, takie jak Chanel czy Procter & Gamble, są nieugięte w kwestii sprzedaży ich towarów wyłącznie poprzez oficjalne i ustalone kanały dystrybucji, ponieważ nie tylko tracą pieniądze, ale szkodzi to także ich wizerunkowi. Inne marki są mniej restrykcyjne, jeśli chodzi o tę praktykę i patrzą na tego typu działania z przymrużeniem oka. Dzieje się tak dlatego, że zmiana przeznaczenia produktu może pomóc w zwiększeniu krótkoterminowych zysków, zwłaszcza w przypadku tych perfum, które nie sprzedają się najlepiej. Towary z szarej strefy nie są uznawane za podróbki, lecz za oryginalne produkty pozyskane poza drogą oficjalnej dystrybucji.
Może się więc zdarzyć, że na rynek trafiają towary oznaczone znakiem towarowym, w sposób na który właściciele tych marek nie wyrażają zgody, jak również bez całkowitej akceptacji uprawnionego. W takim przypadku sąd może nakazać zniszczenie takich towarów.
Ostatni głośny spór dotyczył takiej właśnie sprawy. Wspomniana wcześniej spółka Procter & Gamble, właściciel marki Hugo Boss, nie zezwolił na sprzedaż towarów poza obszarem ich przeznaczenia. Mimo to, sklep internetowy perfumesco.pl sprzedawał perfumy marki Hugo Boss w postaci testerów, które z założenia nie są przeznaczone do sprzedaży oraz mają trafić do obrotu poza EOG. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie z powództwa spółki Procter & Gamble, która przykłada dużą wagę do ochrony swoich praw, w tym praw własności przemysłowej. Sąd uwzględnił powództwo zobowiązując sklep internetowy do zniszczenia produktów oznaczonych znakiem towarowych Hugo Boss. Perfumsco.pl wniósł apelację od wyroku, została ona jednak oddalona. W rezultacie sprawa trafiła na wokandę Sądu Najwyższego, który rozpatrując skargę kasacyjną stwierdził, że art. 286 ustawy Prawa własności przemysłowej, który brzmi: „Sąd, rozstrzygając o naruszeniu prawa, może orzec, na wniosek uprawnionego, o będących własnością naruszającego bezprawnie wytworzonych lub oznaczonych wytworach oraz środkach i materiałach, które zostały użyte do ich wytworzenia lub oznaczenia. W szczególności sąd może orzec o ich wycofaniu z obrotu, przyznaniu uprawnionemu na poczet zasądzonej na jego rzecz sumy pieniężnej albo zniszczeniu. Orzekając, sąd uwzględnia wagę naruszenia oraz interesy osób trzecich”, odnosi się tylko do towarów bezprawnie wytworzonych lub oznaczonych. Sąd mając jednak wątpliwości co do interpretacji niektórych przepisów unijnych, wysłał tzw. pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE, czy taką regulację daje się pogodzić z art. 10 dyrektywy 2004/48/WE (dotyczącej egzekwowania praw własności przemysłowej poprzez zniszczenie towaru lub usunięcie go z rynku). TSUE stwierdził, że dyrektywę należy interpretować szeroko i zgodnie z art. 2 ust. 1, stosuje się ją do wszelkich naruszeń prawa własności intelektualnej określonych w prawie wspólnotowym i krajowym. Potwierdził więc, że przepis dotyczy towarów, które w jakikolwiek sposób naruszają prawa własności intelektualnej uprawnionego.
Wyrok wywołał dużą dyskusję w środowisku konsumenckim, jak i prawniczym. Eksperci uważają jednak, że wyrok doprecyzował rozbieżności interpretacyjne, które wynikały z rozumienia artykułu 286 ustawy, a także korzystnie wpływa na interesy przedsiębiorców, którym z reguły zależy na zniszczeniu towarów naruszających ich prawa. Obecnie obowiązujący artykuł nie określa precyzyjnie czy niszczeniu mogą podlegać tylko podróbki, czy także towary nieprawidłowo wprowadzane na rynek. Warto zauważyć, że wyrok TSUE daje szerokie pole interpretacji, a zarazem większe możliwości dochodzenia swoich praw przez podmioty uprawnione.
Zakup towarów popularnych marek takich jak Dior, Lancôme, Hugo Boss czy Chanel poza ustalonymi kanałami sprzedaży może być ryzykowny, a jeśli chodzi o nieznane strony internetowe lub źródła sprzedaży, praktyka ta jest wręcz niebezpieczna. W celu uniknięcia nieprawidłowości, bezpieczniej jest więc zamawiać perfumy ze znanych sieci perfumeryjnych, licencjonowanych sprzedawców internetowych, specjalistycznych butików perfumeryjnych i oczywiście bezpośrednio od producenta, gdzie także można znaleźć ciekawe oferty cenowe.