Termin implementacji unijnej dyrektywy nr 2019/790 w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym (tzw. dyrektywa DSM), przyjętej przez Parlament Europejski i Radę (UE) ponad 2 lata temu, upłynął 7 czerwca 2021 r. Do dziś obowiązek ten spełniły tylko nieliczne kraje UE.
Polska, która od początku krytykowała dyrektywę i zaskarżyła jej art. 17 do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, pozostaje na szarym końcu wyścigu do pełnego wdrożenia dyrektywy. Pod koniec 2021 r. prace nad projektem zmian do krajowego prawa autorskiego trafiły wreszcie do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, a termin przyjęcia projektu planowany jest na II kwartał 2022 roku.
Prawa autorskie w Internecie
Przyjęcie dyrektywy DSM stanowi krok na drodze Unii Europejskiej do stworzenia Jednolitego Rynku Cyfrowego, czyli obszaru bez granic wewnętrznych w zakresie transakcji dokonywanych przez Internet. Rozwój jednolitego rynku cyfrowego hamowany jest m. in. przez różnice w regulacjach poszczególnych państw członkowskich w zakresie praw własności intelektualnej. Celem dyrektywy DSM jest znoszenie tego typu ograniczeń i zapewnienie wszystkim użytkownikom w UE szerokiego dostępu do utworów w Internecie.
W założeniu dyrektywa zwiększać ma pozycję twórców oraz wydawców treści na wspólnym rynku cyfrowym, przede wszystkim w zderzeniu z tzw. dostawcami usług społeczeństwa informacyjnego, czyli takimi gigantami jak Youtube, czy Google News. Zgodnie z deklaracją Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, dyrektywa ma na celu zapewnienie, by prawa i obowiązki wynikające z przepisów o prawie autorskim miały zastosowanie również do Internetu.
Skorzystają wydawcy
Realizację powyższych, niewątpliwie szczytnych założeń, zapewnić mają przede wszystkim kontrowersyjne art. 15 i 17 dyrektywy DSM. Na implementację pierwszego z nich z niecierpliwością czekają wydawcy prasy – art. 15 wprowadza bowiem nową kategorię przynależnego im prawa pokrewnego.
Istotą przyznanego wydawcom uprawnienia jest konieczność uzyskania przez właścicieli platform agregujących treści, takich jak np. Google News, zgody wydawcy danej publikacji prasowej na jej udostępnienie w prowadzonym serwisie. Warunki ewentualnego dalszego udostępniania treści dostawcy usług negocjować będą bezpośrednio z wydawcami. Czas pokaże zatem, czy część wydawców, skuszona wizją zwiększenia zasięgów, nie zdecyduje się na wyrażenie takiej zgody nieodpłatnie. Przykłady z krajów, które wdrożyły już dyrektywę DSM wskazują jednak, że nowa regulacja odnosi zamierzony skutek – Google zawarł już umowy m.in. z niemieckimi i francuskim wydawcami, na podstawie których płacić ma za korzystanie online z ich treści.
Nowe obowiązki dostawców usług
Drugim najbardziej kontrowersyjnym przepisem jest zaskarżony przez Polskę do TSUE art. 17 dyrektywy, wprowadzający obowiązek zawierania przez dostawców usług udostępniania treści online (takich jak m. in. YouTube, czy Facebook) umów licencyjnych z podmiotami uprawnionymi z praw autorskich do utworów udostępnianych w ich portalach. Celem przepisu jest zapobieganie publikacji w Internecie treści pirackich, które – kopiowane i rozpowszechniane następnie w mgnieniu oka – unicestwiały realną ochronę praw autorskich w sieci.
W świetle nowych przepisów, odpowiedzialność za opublikowane przez użytkowników portalu treści poniesie dostawca. Dotąd odpowiedzialność w tego typu przypadkach bywała rozmyta. Dostawca może zwolnić się od odpowiedzialności wykazując, iż dołożył wszelkich starań, by uzyskać zezwolenie twórcy na publikację utworu, bądź usunął utwór po otrzymaniu zgłoszenia i zapobiegł jego dalszemu udostępnianiu oraz, że odpowiednie działania podjął niezwłocznie.
Krytycy przepisu podnoszą, że skłoni on dostawców do wykorzystania narzędzi automatycznego filtrowania treści, które – nie mając ludzkiego wyczucia – blokować mogą treści legalne. W skardze do TSUE, Polska zarzuca, że wprowadzenie tego typu mechanizmu prowadzi do prewencyjnej cenzury Internetu. Na wyrok w tej sprawie musimy jeszcze zaczekać. Wielu spekuluje jednak, że TSUE przychyli się do opinii rzecznika generalnego Henrika Saugmandsgaarda Øe, który stwierdził, że zaskarżone przepisy rzeczywiście skutkują ingerencją w wolność wypowiedzi użytkowników udostępniania treści online, jednakże nie naruszają istoty tego prawa, są więc zgodne z prawem pierwotnym UE.
Z uwagi na znaczną liczbę nowych obowiązków i przeniesienie ciężaru odpowiedzialności na dostawców usług, dostosowanie się przez nich do nowych wymogów nie będzie zadaniem prostym. Dostawcy powinni m. in. zaktualizować odpowiednio regulaminy korzystania z ich portali, wprowadzić procedurę zgłaszania i usuwania naruszeń oraz procedurę odwoławczą, a także mechanizmy blokujące publikację treści naruszających prawa autorskie.
Lepsza pozycja twórców
Intencją dyrektywy jest również zapewnienie twórcom efektywnego prawa do godziwego wynagrodzenia. Nowość w stosunku do obowiązujących aktualnie w Polsce regulacji, stanowi przede wszystkim obudowanie prawa konkretnymi, przysługującymi twórcom uprawnieniami, wspomagającymi jego skuteczne wykonywanie. Są to m. in. obowiązek regularnego informowania twórców o korzystaniu z ich utworów oraz prawo odwołania licencji lub przeniesienia praw w razie braku eksploatacji utworów.
Kiedy więc jedni tracą, korzystać mają twórcy. Przyjęcie art. 17 wraz z kolejnymi przepisami dyrektywy sprawia, że nowa regulacja ma szansę przechylić szalę interesów obecnych w środowisku cyfrowym (i nie tylko) na korzyść twórców.
Współautor: Tomasz Grucelski, rzecznik patentowy, adwokat, wspólnik, szef zespołu spraw spornych i sądowych kancelarii JWP Rzecznicy Patentowi
Artykuł opublikowany 28 stycznia 2022 roku w Rzeczpospolita, Poradnik Prawo i Podatki