Wolisz pisać opowiadania osadzone w uniwersum Marvela czy Gwiezdnych Wojen? Rysujesz załogę USS Enterprise na swoim tablecie? Tworzysz memy z bohaterami Gry o Tron czy lepisz z modeliny Minionki? Poniżej znajdziesz powody, dla których fan-twórca (lub współtwórca) fandomu powinien zainteresować się czy jego działalność pozostaje w zgodzie z literą prawa.
Przez bardzo długi czas fani mieli ograniczony zakres okazywania swojego zaangażowania: poza kupowaniem płyt, reprodukcji, książek i wielu gadżetów pozostawały im wyłącznie konwenty (zloty) lub oddawanie się własnej twórczości, która miała niewielki zasięg.
Obecnie kilka kliknięć na własnym blogu, stronie lub wyspecjalizowanym portalu wystarczy, żeby, przynajmniej w teorii, sztuka fanowska (fanart) dotarła do każdego zainteresowanego tematem użytkownika Internetu.
Prawo autorskie – jak sama nazwa wskazuje – odnosi się do wszystkich praw przysługujących autorowi utworu (książki, melodii, plakatu, obrazu, rzeźby, kolażu etc.) lub innemu uprawnionemu podmiotowi. Osoby bardziej zaznajomione z tematem mogą ponadto nadmienić, że prawo autorskie jest jedną z dyscyplin prawa cywilnego, a jego normy wchodzą w skład prawa własności intelektualnej.
W Polsce podstawowym źródłem prawa autorskiego jest Ustawa o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych, a także ratyfikowane przez nasz kraj normy międzynarodowe: traktat Światowej Organizacji Własności Intelektualnej o Prawie Autorskim, Konwencja Genewska o Prawach Autorskich oraz Konwencja Berneńska o Ochronie Dzieł Literackich i Artystycznych.
Większość odbiorców szeroko rozumianej kultury prawdopodobnie uznaje tę wiedzę za ciekawostkę – bądź co bądź niewielu z nas uważa się za twórców, co najwyżej skromnie przyznajemy sobie tytuł zdolnych amatorów. Kilkanaście lat temu byłoby to całkiem zrozumiałe, ale od momentu upowszechnienia się Internetu bardzo łatwo stać się twórcą, a jeszcze łatwiej – osobą korzystającą z czyjejś twórczości.
Powód pierwszy
Fani lubią tworzyć – godne pochwały. Fani lubią chwalić się innym, co stworzyli – bardzo ludzkie zachowanie. Ale to, co dzieje się później z tą twórczością, może stać się przyczyną wielu nieprzyjemności. Oczywiste jest, że pisarz nie będzie pozywał do sądu autora modelinowych figurek postaci z książki. Reżyserowi serialu kryminalnego nie będzie spędzał snu z powiek fan, który dzielnie opisuje nowe przygody jego detektywów. Można do woli rysować, malować, lepić, rzeźbić, pisać, składać kolaże, szyć kostiumy i dyskutować na forach o możliwych dalszych losach bohaterów serialu/sagi.
Natomiast z całą pewnością nie można zarabiać na swoich fanartach o ile nie uzyskamy stosownego pozwolenia (lub nie otrzymamy – najprawdopodobniej odpłatnej – licencji) od posiadacza praw do owej źródłowej twórczości. Co więcej, jeżeli taka twórczość fanowska zostanie uznana za wprowadzanie do obrotu podróbek, to zgodnie z artykułem 305 Ustawy Prawo o Własności Przemysłowej może za to grozić wyrok nawet dwuletniego więzienia. W przypadku towarów znacznej wartości lub uczynienia z handlu podróbkami stałego źródła dochodu ta kara może być zwiększona nawet do pięciu lat więzienia.
Powód drugi
Warto także wspomnieć, że o ile artykuł 29 Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych pozwala na przytaczanie w recenzjach, często pisanych i kręconych przez fanów i dla fanów właśnie, fragmentów recenzowanych dzieł, to dotyczy to jedynie dzieł (lub ich części – na przykład w postaci zwiastuna filmowego) rozpowszechnionych przez autora lub instytucję, która ma do tego prawo. Reasumując – uchylanie rąbka tajemnicy przed oficjalną premierą jest nie tylko faux pas wobec konsumentów legalnej kultury ale także może nieść za sobą wymierne sankcje karne.
Powód trzeci
Jak zostało wskazane powyżej, autor lub inny uprawniony podmiot, ma niepodważalne prawo do określenia ostatecznego kształtu swojego dzieła. Nieuprawnione zmiany, skróty lub dopowiedzenia mogą mieć swój finał na sali sądowej. Niemniej jednak, wyżej wymieniony artykuł 29 pozwala na czerpanie z czyjejś twórczości poprzez jej parodiowanie oraz tworzenie pastiszy i karykatur „w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości” – fani, macie carte blanche. Tu ogranicza was tylko własna wyobraźnia i dobry gust.
Powód czwarty
Na koniec wreszcie coś na pocieszenie dla fanów tworzących, którym mogła przydarzyć się nieprzyjemność w postaci kogoś, kto uznał, że to, co umieszczone w Internecie jest „niczyje”, więc można to wykorzystać bez zgody autora lub nawet podawać się za niego. Punkt trzeci artykułu 1 Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych jasno precyzuje, że nawet nieukończony utwór jest przedmiotem prawa autorskiego, zaś punkt czwarty tegoż artykułu gwarantuje twórcy ochronę „niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności”. Czyli – sam fakt kreacji daje ochronę Twórcy, nawet jeżeli nie ma on świadomości tego faktu.
Autorką artykułu jest Kamila Papiernik.